Czasowe kontrole na granicach są zasadne, to reakcja na instrumentalizację migrantów
Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że od 7 lipca przywrócona zostanie czasowa kontrola na granicy z Niemcami i Litwą. Według premiera jest to konieczne, aby zredukować do minimum niekontrolowane przepływy migrantów.
Zdaniem prawnika dr Anny Szachoń-Pszenny z Katedry Stosunków Międzynarodowych i Bezpieczeństwa KUL taka decyzja jest zasadna ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa i skuteczne egzekwowanie przepisów migracyjnych.
„Wydaje się, że w obecnej sytuacji kontrole są potrzebne, biorąc pod uwagę fakt, że od października 2023 r. Niemcy przywróciły kontrolę na swoich granicach wewnętrznych z Polską” – oceniła w rozmowie z PAP ekspertka.
Jak zaznaczyła, to też reakcja na trwającą od 2021 r. instrumentalizację migrantów na granicy z Białorusią, czyli sztuczne sprowadzanie migrantów na zewnętrzną granicę UE.
„Myślę, że to odpowiedź spóźniona, bo Niemcy zareagowały znacznie wcześniej, tak samo jak Austria” – dodała.
Ponadto wczoraj – jak wspomniała – w reakcji na decyzję Polski również Litwa zapowiedziała wzmocnioną walkę z wtórnymi przepływami migracyjnymi z Łotwy. Minister spraw zagranicznych Litwy Władysław Kondratowicz podkreślił współpracę z Polską w odpowiedzi na hybrydową ofensywę reżimu białoruskiego.
„Tylko w ostatnim roku spowodowała ona na Litwie dwuipółkrotny wzrost wtórnej migracji z Białorusi. Również polskie władze wskazały, że należy o wiele intensywniej współpracować z państwami bałtyckimi na rzecz zablokowania szeroko zakrojonej instrumentalizacji migrantów i jej skutków” – zaznaczyła ekspertka.
Przypomniała, że Polska już raz z powodów migracyjnych przywróciła kontrolę na granicy, tj. ze Słowacją pod koniec 2023 r. Zwróciła uwagę, że wcześniej związane to było tylko z sytuacjami przewidzianymi, jak np. mistrzostwa Europy w piłce nożnej, szczyt klimatyczny, spotkanie NATO czy Światowe Dni Młodzieży.
Zapytana, jak decyzje o czasowym przywróceniu kontroli na granicy z Niemcami i Litwą mają się do przepisów UE, wyjaśniła, że jest to środek zgodny z obowiązującymi zasadami kodeksu granicznego Schengen.
„Jest to oczywiście wyjątek od reguły strefy Schengen, która przewiduje przemieszczanie się bez kontroli na granicach. Przepisy wyraźnie mówią, że jest to środek ostateczny stosowany wyłącznie, gdy jest absolutnie konieczny i proporcjonalny” – podkreśliła dr Anna Szachoń-Pszenny.
Według art. 25 kodeksu granicznego Schengen chodzi jedynie o przypadki „wymagające działania ze względu na niemożliwe do przewidzenia lub możliwe do przewidzenia zdarzenia”. Dotyczy to również – jak zaznaczyła ekspertka – tzw. sytuacji wyjątkowej, charakteryzującej się nagłym, niedozwolonym przemieszczaniem się na dużą skalę obywateli państw trzecich między państwami członkowskimi.
„Tak naprawdę chodzi tu o nadmierną presję migracyjną” – wyjaśniła.
Zwróciła uwagę, że kodeks graniczny zaleca raczej używanie środków alternatywnych, typu kontrole policyjne, współpraca transgraniczna.
„Tutaj wydaje się, że w pewnym wymiarze te środki okazały się niewystarczające” – oceniła.
Zgodnie z przepisami przywrócenie czasowych kontroli – jak podała – możliwe jest na co najmniej miesiąc, do pół roku z możliwością przedłużenia. Łącznie może to być okres maksymalnie trzech lat po spełnieniu wszystkich wymogów kodeksu granicznego Schengen.
„W praktyce wiele państw członkowskich ten okres już dawno przekroczyło, szczególnie Niemcy” – dodała.
Według ekspertki działania hybrydowe reżimu rosyjskiego i białoruskiego powodują napięcia o charakterze politycznym między Polską a Niemcami.
„Można zauważyć pewną niespójność w postępowaniu polskiego rządu, bo jeszcze niedawno mówiono o 98 proc. skuteczności w zatrzymywaniu nielegalnych prób przekroczenia granicy, a teraz mamy przywrócenie kontroli na granicy z Niemcami i Litwą. W pewnym sensie te dwie wypowiedzi wydają się sprzeczne” – podkreśliła.
Odnosząc się do obywatelskich patroli, których członkowie na własną rękę sprawdzają pojazdy, publikując informacje o tych działaniach w mediach społecznościowych, podkreśliła, że uprawnienia do sprawowania kontroli granicznej mają funkcjonariusze Straży Granicznej wspomagani przez policję, wojsko i WOT.
„Takiej kompetencji nie mają z pewnością obywatele, aczkolwiek jest to wyraz pewnych niepokojów społecznych” – stwierdziła.
Przypomniała, że w tym roku strefa Schengen świętuje 40-lecie, a Polska należy do niej od 18 lat. W kontekście jubileuszu zwróciła uwagę, że mówi się dużo o kryzysie strefy.
„Myślę, że na ten moment to nawet multiplikacja kryzysów związanych z wojną w Ukrainie, z instrumentalizacją migrantów i z presją migracyjną. Jednak nie możemy mówić o jej końcu, bo jest to część prawa Unii Europejskiej – przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości. Trzeba by było zmienić całe prawo UE i traktaty unijne, żeby mówić o końcu strefy Schengen” – podkreśliła.
Szef rządu Donald Tusk wyjaśnił we wtorek, że wprowadzenie czasowych kontroli jest konieczne, aby zredukować do minimum niekontrolowane przepływy migrantów. Dodał, że powodem decyzji była odmowa zachodniego sąsiada „wpuszczania na swój teren – inaczej niż było to przez ostatnie 10 lat – migrantów, którzy z różnych kierunków zmierzają do Niemiec, ubiegając się na przykład o azyl czy innego typu status”.
Czasowe kontrole mogą zostać przedłużone, jeżeli Niemcy przedłużą kontrole na granicy z Polską – zapowiedział premier. „O tej decyzji powiadomiliśmy zainteresowane państwa” – dodał Tusk. (PAP)
gab/ joz/
